piątek, 17 października 2014

Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?

W kwietniu zeszłego roku Komisja Nadzoru Finansowego uznała, że nasza oferta w zakresie lokat jest... zbyt dobra. Zdaniem nadzorcy oferowaliśmy zbyt wysokie, odbiegające od "średniej rynkowej" oprocentowanie depozytów. Nasi członkowie mogli zyskać na lokacie więcej, niż klienci niektórych banków. By Polacy nie dowiedzieli się przypadkiem, że warto u nas oszczędzać, Komisja postanowiła zakazać Kasie reklamowania lokat. Od tej pory nie możemy emitować reklam w telewizji, radiu, prasie i internecie. Nie możemy promować lokat za pomocą ulotek, plakatów czy broszur reklamowych.

 Nie muszę przekonywać, że nie jest to dla nas sytuacja komfortowa. Spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe mogą udzielać pożyczek i kredytów wyłącznie ze środków pochodzących z depozytów członków. Dzięki udzielaniu pożyczek i kredytów Kasa osiąga zysk, podnosi swoją wartość. KNF z uporem maniaka twierdzi, że nasz zysk jest nieodpowiedni a wartość zbyt niska. Gdybyśmy sprzedawali jeszcze więcej pożyczek i kredytów, niż w tej chwili, nasz zysk byłby wyższy, a Kasa zyskiwałaby na wartości. Może nawet KNF w końcu przyznałaby, że nie jest z nami tak źle... Tyle, że zanim zaoferujemy komuś kredyt, najpierw musimy zaoferować komuś innemu lokatę. A lokat oferować właściwie nie możemy, bo KNF zabrania nam o nich głośno mówić. Błędne koło się zamyka.

Jeszcze mniej komfortowo czujemy się z myślą, że komercyjne, zagraniczne banki, którym - podobnie jak nam - polecono wdrożyć program naprawczy, lokaty reklamować mogą. I robią to na potęgę.

Wierząc, że KNF działa jednak w sposób w miarę racjonalny, postanowiliśmy sprawę wyjaśnić. Zastosowaliśmy się do zaleceń Komisji, zweryfikowaliśmy niektóre parametry. Pisma krążyły między Gdynią a Warszawą, ale nic konkretnego z tego nie wynikało. Komisja przyjmowała nasze argumenty, nie kwestionowała podawanych przez nas danych, ale podtrzymywała nałożone zalecenie. Kiedy przedstawialiśmy kolejne wyliczenia i podawaliśmy kolejne przykłady, komisja przyjmowała je, ale - jakże by inaczej - podtrzymywała zalecenie o niereklamowaniu lokat.

Pod koniec maja wysłaliśmy do KNF następne pismo. Myśleliśmy, że ostatnie w tej sprawie. W części głównej i kilku załącznikach czarno na białym pokazaliśmy, że zrobiliśmy wszystko to, czego oczekiwała od nas w kwietniu roku ubiegłego Komisja. Skończyło się jak zwykle.

Reklama lokat surowo wzbroniona.

O klimacie, w jakim prowadzony jest "dialog" KNF z Kasą Stefczyka, przyjdzie mi tu pisać jeszcze nie jeden raz. Przekonają się Państwo, że charakter tych rozmów najlepiej przedstawia słynna scena z "Misia" Stanisława Barei. My prosimy, by państwowy nadzorca po prostu pozwolił normalnie funkcjonować działającej z sukcesem od 20 lat polskiej instytucji finansowej, a państwowy nadzorca odpowiada: nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi!

   

Dzisiejszy wpis jest tylko lakonicznym wprowadzeniem do tematu. Więcej szczegółów postaram się Państwu przedstawić w najbliższych dniach.